19 lip

Czyja to historia ?

Zagadnienie kontroli i agresji, dochodzi do głosu w pracach dwóch najważniejszych fotografów portretu, działających pomiędzy końcem II wojny światowej a początkiem postmodernizmu – Richarda Avedona i Diane Arbus. Avedon zajmował się zarówno portretem społeczeństwa jak i społecznym portretem. Razem z Irvinem Pennem wynaleźli styl fotografowania sławnych ludzi koncentrując się na zmęczeniu, stresie i starzejącym się ciele, tak jak w przypadku jego najbardziej znanych zdjęć ‘gadziego’ Eisenhowera i znużonej Marilyn Monroe. Jego bezpośredni, prawie brutalny styl możliwe, że osiągnął szczyt w serii, którą zrobił swojemu umierającego ojcu, kolekcja, która rejestrwała jego wiekowego rodzica w ostatnich stadiach raka. Pytania, które zadawali krytycy jego twórczości brzmiały – nie dlaczego artysta zrobił tamte zdjęcia – mógł mieć przecież szczerą potrzebę rozpaczliwej rejestracji dla własnych potrzeb – ale, dlaczego wystawiał je, nie jako zapis dokumentalny, lecz dzieła sztuki.

Ale Avedon, także wysoko płatny fotograf mody, konsekwentnie zawodził oczekiwania krytyków, portretując zarówno ubogich jak i bogatych. Jego najlepsza książka, Nothing Personal /1964/, łączyła galerię portretów celebrytów ze zdjęciami zrobionymi w szpitalach psychiatrycznych. Ściągnęła tym samym na niego ogień krytyki. Oskarżano go o społeczne nękanie. Razem z obelżywymi tekstami czarnoskórego pisarza Jamesa Baldwina, przyjaciela ze szkoły średniej Avedona, jest to, jak krytyczne spojrzenie na Amerykę lat 50. Roberta Franka.

Książka swym zakresem tematycznym obejmowała spektrum zagadnień od praw obywatelskich do bomby nuklearnej. W galerii celebryckiej Avedona, czasami trudno odróżnić bohatera – jak Arthur Miller – od nikczemnika gubernatora George’a Wallesa – ale całe to przedsięwzięcie reprezentuje nieoczekiwany pożytek z portretów celebrytów, prawie nigdy nie próbowano tego ani przed tym, ani po. Książkę zalicza się do wyśmienitych, może zaskakująco gorzkich egzystencjalnie tekstów o kondycji Ameryki w tej niekochanej dekadzie.

Społeczne brukanie jest także krytyką, która była realizowana na poziomie twórczości Diane Arbus. Jej modele wydają się być częścią Wielkiego Amerykańskiego Freak Show. Fotografowała karły, olbrzymy, transwestytów i pensjonariuszy szpitali psychiatrycznych. Robiła to w bardzo konfrontacyjnym stylu, z użyciem flesza, techniką, pozwalającą na uchwycenie ludzi, którzy zastygali w pozach i grymasach, sprawiających, że robili wrażenie lekko obłąkanych.

Jej oskarżyciele zarzucali, że celowo poszukuje tego typu modeli i że koncentruje się zawsze na życiowych nieudacznikach. Jak napisała Susan Sontag:

Arbus nie była poetką zgłębiającą swoje własne wnętrze, by ze swego bólu czynić punkt odniesienia, ale fotografem wyruszającym w świat, by stworzyć kolekcję zdjęć wypełnionych bólem.

I Ian Jeffrey:

Odnajdujemy w zdjęciach nacisk na groteskę, wiele z tych postaci to ludzie brzydcy, ich pozy są trywialne, a działania niepokojące.

Ale Arbus fotografowała także wybitnie normalnych ludzi, niekoniecznie deprecjonując ich wartość. I jak ostatnia retrospektywa uczyniła to klarownym, jej notatniki i wniosek do wspólnoty Guggenheim, ujawniają zainteresowania socjologią typów. Zamierzała fotografować American Rites, Manners, and Customs’, a pomiędzy tymi specyficznymi tematami zostały również odnotowane Winners, Pseudo Places, Female Impersonators, Marriage’ i Children of the Very Rich. W miarę jak jej praca postępowała, stworzyła galerię portretów, może przewrotnie, w której porównywała typy społeczne w stylu przywołującym twórczość Sandera. Byłoby interesująco obserwować, jak to wszystko się rozwija, ale stosunkowo wczesna śmierć w 1971 r., przerwała nagle rozpoczętą karierę.

Richard Avedon rozpoczął swój główny projekt „In the American West” tym portretem zrobionym w Teksasie na Sweetwater w siedzibie grzechotników. Nie tylko stworzył arcydzieło, ale ustanowił porządek serii. Ewidentnie wątły, androginiczny młodzieniec dumnie trzyma nieżywego wypatroszonego grzechotnika. Budzące największy lęk mityczne stworzenie Zachodu zostało tu zredukowane do kupy wypatroszonego mięsa.

Foto: Richard Avedon /American, 1927-2005; Boyd Fortin, Thirteen Yea Old Rattlesnake; Skinner, Sweetwater, Texas, March 10, 1979; From the series In American West; Courtesy: The Richard Avedon Foundation

Kilka lat wcześniej grzechotnik został zaproponowany jako symbol USA, w charakterze zamiennika dla łysego orła. Grzechotnik, argumentowali zwolennicy zamiany, był zaradny, odważny, ale nie wojowniczy, niebezpieczny tylko jeśli nadepnie się na niego, a nade wszystko, boleśnie niezrozumiany. Czy równie niezrozumiany był Avedon, oferujący metaforę Ameryki, w swoim pierwszym znaczącym zdjęciu serii In the American West /1979-84/ ? Ameryka pod obstrzałem z zewnątrz i z wewnątrz.

Jeśli nie można tego dokładnie stwierdzić, to można na pewno powiedzieć, że Avedon analizuje mit Zachodu, i jak zwykle, jest zainteresowany stworzeniem anty-mitu. Jego Zachód, argumentował, był taką samą fikcją, jak Zachód Johna Wayne’a”. I rzeczywiście tak jest, ale jest to także antytezą wizji Wayne’a.

Zachód Avedona był Zachodem, którego ominął boom lat 80. Reagana. Jest wiele sfatygowanych ciał w tej serii, większość przedwcześnie zniszczona przez szorstki klimat i surowe warunki. Avedon używał jasnego tła i metodologii Nadara, nie po to, by fotografować przekrój społecznych elit, jak robił to Francuz, ale wady społeczne. Mamy tu do czynienia z brutalnymi obrazami, a grzechotnik plus kilka okrutnych zdjęć rzeźni, czynią jasnym przesłanie: umieranie jest jednym z litemotywów Avedona. Richard Avedon mistrz portretu, wiedział doskonale, że śmierć, tak bardzo jak życie, jest tematem fotograficznego portretu, który szczerze i głęboko nas poruszy.

Potrzeba było rzeczywiście odważnej osoby, by zlecić Diane Arbus fotografowanie własnej rodziny, a to dokładnie uczynił w roku 1969 r. aktor Gay Matthaei. Poszukiwał profesjonalnego fotografa do zarejestrowania wakacyjnego spotkania towarzyskiego, sam jako jednojajowy bliźniak, był pod wrażeniem fotografii identycznych bliźniąt, jednego z ikonicznych zdjęć Arbus.

Foto: Diane Arbus /American, 1923-71/; Untitled /Marcella Matthaei/1969; Gelatin silver print

W ciągu grudniowego weekendu, Arbus zrobiła ponad 300 zdjęć rodziny Matthaei w ich kamienicy Upper East Side. Ubrana na czarno, poruszała się tak dyskretnie, że często zapominano, iż Arbus w ogóle tam jest, nawet w momentach, kiedy fotografowała w typowym dla siebie konfrontacyjnym stylu, jak choćby w przypadku tego uderzającego portretu nastolatki Marcelli Matthaei.

Marcella wpatruje się uważnie w obiektyw aparatu, ale z emocjonalnym zakłopotaniem, typowym dla sytuacji robienia zdjęć. Jakby intencją śmiałej fotograf było to, by dziewczyna prezentowała się na zdjęciu jak najgorzej lub  jakby Arbus chciała sprowokować jej emocjonalną reakcję. Najprawdopodobniej nastolatka po prostu marzyła, by mieć to za sobą. Dziewczyna była w drodze na przyjęcie i, jak twierdziła, gra w butelkę z przyjaciółmi, była bardziej interesująca, niż bycie fotografowaną przez obcą osobę, nawet jeśli początkowo myślała, że Arbus to Joan Baez.

Myślę, że wszystkie rodziny są w pewnym sensie przerażające, napisała kiedyś Arbus do przyjaciela, a ten nieco nieokreślony charakter zdjęcia zdaje się potwierdzać postawę fotograf. Tutaj oto, Arbus dostała za małą dawki emocji ze strony Marcelli, ale udowadnia, że, nawet jeśli modelom się wydaje, iż niczego z siebie nie oferują, to dobry portrecista może wykorzystać pozbawioną emocji maskę na swoją korzyść. Dziewczyna odgrywała znudzoną nastolatkę. Arbus udało się zasugerować coś na kształt niepokoju pod maską beztroski.

Różnica między Arbus i Sanderem była taka, że Arbus pozwalała sobie na otwarcie osobiste angażowanie własnej wyobraźni, a to sprawiło, że początkowo krytycy nie dostrzegali walorów dokumentalnych jej prac. Tematem ich był raczej aspekt psychologiczny, niż ideologiczny, czy wprost socjologiczny. Zdawała się wyczuwać ból niedostosowania do norm społecznych – jest to obszar, który bada – norm i pozbawiony norm. Dlatego na pewno interesowała się funkcjonowaniem społeczeństwa, przede wszystkim relacjami między ludźmi i tym, jak oddziałują na społeczeństwo. I jeśli znajduje to wyraz w jej pracach, jako np. poczucie alienacji, to może być zarówno odbiciem porażki moralnej społeczeństwa, jak również jej własnej udokumentowanej depresji.

Prace Avedona i Arbus rodzą znane pytania: „Jak wiele fotograf opowiada z jej czy jego własnej historii, a ile jest w tym historii modela?”. To często trudne do oceny i zmienia się z każdym dziełem. W przypadku Arbus, jednakże, jesteśmy bliscy przekonania, że udało jej się pogodzić te dwie racje.