Prelude…Delektując się fotografią pejzażu
Aczkolwiek z pojawieniem się modernizmu, fotografia miejsca stała się fotografią pejzażu, osobisty rodzaj autoekspresji znalazł się w rękach niedoszłych fotografów artystów. Alfred Stieglitz fotografował specyficzne miejsce, zwłaszcza Jezioro George w stanie Nowy York oraz Nowy York sam w sobie, ale także fotografował dramatycznie zachmurzone niebo, a zatytułował te fotografie „equivalents„. Były one w charakterze jakby abstrakcyjne, w intencji, powstały, by prowokować wolne skojarzenia u części odbiorców, w taki sam sposób, jaki doświadcza ktoś wpatrujący się w migoczące płomienie ognia – fotografia w rodzaju transcendentalnej medytacji, kontemplacyjna.
Anselm Adams, wielki admirator Stieglitza, tworzył przejrzyste, chociaż nieco operowe w wyrazie fotografie Zachodu Ameryki, szczególnie Yosemite, osiągając dokumentalną klarowność Watkinsa. Adams niemiłosiernie eliminował jakiekolwiek znaki współczesności ze swoich zdjęć, które były mocno osadzone w transcendentalnej tradycji Stieglitza, poetycka medytacja nad pozornie ponadczasowym Edenem, ale Edenem już utraconym, gdy Watkins fotografował go we wczesnych latach 60. XIX w. Aczkolwiek, jak w przypadku The Family of Man, bezwstyd romantycznej fotografii Aadamsa odpowiadał na potrzeby, a były – i rzeczywiście są – ekstremalnie popularne. A jeśli wydawało się, że w zdjęciach Adamsa było niewiele kwestii, które dotyczyły fotografów pejzażu o zacięciu bardziej dokumentalnym, to poza nimi Adams był aktywniejszy politycznie, niż większość fotografów. Był niestrudzonym aktywistą na rzecz środowiska, za co powinien być chwalony.
Pojęcie „równorzędności” jest czymś istotnym w amerykańskiej fotografii, ponieważ idee transcendentne, możliwość przeżycia objawienia poprzez przedstawienie obiektów, miejsc – jest głęboka i obecna, nie tylko w amerykańskiej fotografii, ale też w amerykańskiej sztuce. Walker Evans, trochę niesłusznie traktowany jako fotograf socjo-dokumentalny, poszukiwał tych wartości w swojej fotografii, aczkolwiek nie był miłośnikiem Stieglitza czy Anselma Adamsa. Wyraził, że chciał by jego fotografie były literackie, autorytatywne i transcendentne. Znalazł po prostu swoje „ekwiwalenty” w miejscach uformowanych raczej przez człowiek, niż w temacie gór, czy nieba – na ulicach wielkich miast i w małych miastach, z ich mnogością słupów, drutów i znaków.
Na dłuższą metę dyskretny Evans okazał się najbardziej inspirujący dla amerykańskich fotografów, szczególnie w latach 60. i 70., dokładnie w czasie, gdy fotografia zdobywała w końcu uznanie jako dziedzina sztuki w amerykańskich muzeach sztuki. Stieglitz może to wszystko rozpoczął, Anselm był na pewno najbardziej popularny w oczach opinii publicznej, ale dla większości fotografów to Evans był kimś zaangażowanym w fundamentalny przedmiot fotografii – nowoczesność – tu i teraz. I w okresie powojennym, podążanie za przykładami Evansa, Franka i innych, oznaczało raczej człowieka-twórcę, niż naturalny pejzaż.
Anselm Adams był niestrudzonym obrońcą środowiska i adwokatem szczerej fotografii, i wierzył także, że jego dążenia najlepiej służyły idealistycznej interpretacji pejzażu. Jego zachodnie pejzaże są imponujące i operowe, prezentują ziemię taką jaką chcielibyśmy ją widzieć, niż w istocie jest. To czyni jego zdjęcia niezmiernie popularnymi, ale żadne z tego powodu nie jest gorsze.
Adams fotografował tylko to, co zastał, uzyskując swój wyśrubowany rezultat poprzez gruntowną wiedzę o fotochemii i jej zastosowaniu, którą wykorzystywał do tworzenia perfekcyjnie kontrolowanych negatywów i odbitek. Negatyw jest zapisem, odbitka przedstawieniem – powiedział. I jego podejście do fotografii polegało na zastosowaniu technicznej perfekcji wymaganej przez klasyczny amerykański modernizm i podniesienie jej do nowej jakości, na wyżyny dla nowych wyzwań.
Jego ulubionym, oswojonym terytorium było Yosemite Valley w Kalifornii, zrobił wiele ze swoich najlepszych zdjęć w okolicach doliny. Przez większość swojej kariery używał wielkoformatowego aparatu, metody, która daje najwyższą jakość, ale wymaga wielkiej rozwagi i cierpliwości.
Clearing Winter Storm zostało zrobione z miejsca, z którego turyści mogą poniżej widzieć dolinę. Miliony fotografii zostało zrobione prawdopodobnie z tego punktu. Sam Adams stworzył ich tuziny i dwa lub trzy razy miał okazję osiągnąć całkowicie oszałamiający efekt. Zdjęcie oczywiście nie zostało zrobione sprzętem przemysłu turystycznego lub w tłumie turystów na jednodniowej wycieczce, i obie te kwestie psułyby jakość zdjęcia. Adams fotografował Yosemite tak, jakby to było możliwe tysiące, czy miliony lat wcześniej. Po prostu natura w całej jej okazałości. Po tym jak zrobił swoje zdjęcie powinno być założone embargo na marnowanie filmu w tym miejscu, ale oczywiście, tak się nie stało.