Zdjęcie, które wymyka się spod kontroli
Dla fotografii historii, kontekst jest wszystkim. Wszystko jest otwarte na interpretacje i reinterpretacje. Capa był wściekły, gdy jedno z jego zdjęć pojawiło się w prawicowym magazynie, przycięte i sugerujące znaczenie zupełnie przeciwne, do intencji, jakie przyświecały jego powstaniu. Wielu fotografów – Henri Cartier-Bresson jest godnym uwagi przykładem – nie pozwalało na publikowanie zdjęć, chyba że nie było ingerencji w całość autorskiej kompozycji, lub zmiany te, jeśli były, były zatwierdzone wcześniej przez autora pracy. To nie jest po prostu estetyczna fanaberia. Jest to istotne pytanie o kwestie autorstwa.
Ale kiedy fotograficzna opowieść jest już opublikowana, to kto jest autorem? Fotograf robi serię zdjęć, jeszcze inne osoby podejmują decyzje dotyczące opublikowanych prac – edytorzy-wydawcy, którzy selekcjonują w sekwencje zdjęcia, projektanci, którzy grupują je, kładąc nacisk na niektóre z nich, umniejszając rangę innych, nawet pisarze, którzy dostarczają podpisy. A co ze zdjęciami, które sąsiadują z prezentowaną kolekcją. Znaczenie, które fotograf początkowo nadaje swoim fotografiom, może być kompletnie zniekształcone w procesie publikacji, nawet przez magazyn, który jest merytorycznie po stronie fotografa. I to przy założeniu, że zdjęcia są w ogóle publikowane.
Magazyn Life mógł szczęśliwie pokazać „rzeczywistość” wojny publikując zdjęcia Capy z Hiszpanii lub z japońskiej inwazji na Chiny w późnych latach 30., ponieważ ciała były graficznie obce, to nie byli Amerykanie. I ta sama gazeta rzuciła do druku fotografie Capy relacjonujące D-Day, ale czy byłyby one tak chętnie wykorzystywane, gdyby lądujący ponieśli klęskę?
Podczas II wojny światowej, rządowi cenzorzy w USA i Wielkiej Brytanii narzucali, która informacja – a miało to związek z wyborem fotografii – zostanie przekazana do publicznej wiadomości w kraju. Pokazywanie śmierci po własnej stronie było zazwyczaj zabronione, a pokazywanie zwłok miało miejsce tylko wtedy, gdy było oczywiste z jakim rozstrzygnięciem mamy do czynienia, kto jest zwycięzcą. Wtedy, pod koniec wojny, fakty dotyczące Holocaustu zostały ujawnione przerażonej opinii publicznej, po części, bo musiała być poinformowana, po części dla uzasadnienia ogromu ofiar wojny.
Ścisła kontrola świadectw fotograficznych w czasie wojny, nawet w krajach o nominalnie wolnej prasie, jest normą. Ale zawsze jest to trudniejsze, gdy wojna nie ma przyzwolenia społecznego lub staje się niepopularna. Jedna wojna, która wymknęła się spod kontroli rządu amerykańskiego to Wietnam, w dużej mierze dlatego, że była to pierwsza relacjonowana przez tv wojna i prawie natychmiast jej obrazy pojawiały się w salonach amerykańskich domów. Utrzymuje się, że właśnie te niekontrolowane obrazy, włączając w to zdjęcia amerykańskich ofiar wojny, przyczyniły się do powstania antywojennego ruchu, ale to nie do końca jest prawda. Fotografie nie wpływają na politykę. Jest odwrotnie.
Niemniej jednak, postrzegana rola fotografii w osłabianiu amerykańskich nerwów w Wietnamie oznaczała to, że w późniejszych bataliach, w które Zachód był zaangażowany, media były znacznie ściślej kontrolowane. Brytyjski fotograf Don McCullin który zrobił niezapomniane zdjęcia w Wietnamie, spotkał się z odmową akredytacji na froncie wojny falklandzkiej. A pierwsza wojna w Zatoce między Bushem snr i Saddamem Husseinem, możliwe, że była najbardziej kontrolowana ze wszystkich, z większością zdjęć pochodzących z kamer systemu obronnego, działających po stronie sił koalicyjnych. Najwyraźniej była to wojna bez obrazów śmierci, w wysokiej rozdzielczości, wojna gry-video, wywalczony zakres obszaru prasy i jej kamer. Dopiero na koniec, kiedy siły irackie uciekając drogą do Basry, zostały niemiłosiernie poturbowane atakami z powietrza, wtedy to zrobiono zdjęcie-ikonę poskręcanego i zwęglonego ciała Irakijczyka, i to ono przyniosło do domów rzeczywistość tej wojny. Ale i ten obraz został bardzo szybko stłumiony.
Zdjęcia były używane, by pokazać, że niemieccy cywile cierpieli tak samo, jak każdy inny naród podczas II wojny światowej – a bombardowanie Drezna przybliża nam obraz tego cierpienia.
Z 13 na 14 lutego 1945 r. RAF i lotnictwo USA zrzuciły setki ton bomb zapalających na Drezno. Dokładna liczba zabitych cywilów była przedmiotem domysłów, aczkolwiek była mniejsza, niż liczba określana przez propagandę.
Zbombardowanie Drezna było przyczyną kontrowersji wśród historyków. Niektórzy z nich twierdzili, że to nie było konieczne. Wojna była definitywnie wygrana, a Drezno było w dużej mierze miastem cywilnym, które w niewielkim stopniu świadczyło na rzecz wojennych sił niemieckich. Inni jednak, podnosili fakt, że chociaż Drezno nie miało ciężkiego przemysłu, to było wiodącym ośrodkiem przemysłu precyzyjnego, zwłaszcza narzędzi optycznych, które miały wiele militarnych zastosowań. Zbombardowanie Drezna było całkowicie uzasadnione, i na dłuższą metę pomogło zapobiec większym ofiarom.
Kontrowersje są żywe do dzisiaj, jak twierdzą niektórzy, bombardowanie Drezna było wyłącznie mściwym sposobem ukarania zwykłych Niemców, i powinno być postrzegane jako przestępstwo wojenne.
W 1949 r. miejscowy drezdeński fotograf Richard Peter opublikował Dresden: kamera oskarża, książkę, której edycja osiągnęła nakład 50 tysięcy egzemplarzy i ukazała wymowne obrazy miasta w ruinach, nieme poetyckie oskarżenie Brytyjczyków i Ameryki – wtedy – oczywiście, ówczesnych, demokratycznych republikańsko-kapitalistycznych wrogów Zachodu.
Podczas bombardowania autorem większości zdjęć był Walter Hahna. Zrobił wiele przerażających fotografii zwęglonych zwłok ułożonych w rzędach na ulicach lub piętrzących się w stosach jak drewno pocięte na bale, Zdjęcie, niezależnie dobre czy złe, zaświadcza, że wojna sama w sobie jest zbrodnią.