Jakieś decydujące momenty /może/ ?
Podczas wojny hiszpańskiej, 5 września w 1936 r., niedaleko Cerrio Muriano na froncie Cordoby, został trafiony przez pocisk ochotnik walczący po stronie lojalistów. Gdy upadał na ziemię, moment jego śmierci został uchwycony na negatywie węgierskiego reportera, Roberta Capy. Przez lata bohater jednej z najbardziej znanych wojennych fotografii, jakie kiedykolwiek zrobiono, był nieznany. Dzisiaj już wiemy, że był to 24-letni Federico Borrell Garcia, który, by walczyć, przybył z Alcony w południowej Hiszpanii.
Tożsamość upadającego żołnierza jest ważna, ponieważ przez wiele lat pojawiały się zarzuty, że słynna fotografia została sfałszowana, rozegrała się na manewrach zaaranżowana specjalnie przez fotografów podczas przerwy w walkach. Te wątpliwości zostały w znacznej mierze podniesione przez dziennikarza Phillipa Knightley’a w jego książce z 1975 r. The First Casualty w studium przypadków, kiedy to wojenni korespondenci bywało że fałszowali fakty.
Richard Whelan, biograf Capy, porażony zarzutami, po szerokich, intensywnych poszukiwaniach odnalazł nazwisko Borellego i prawdopodobną przyczynę jego śmierci, ochotnik został zastrzelony, gdy wychodził z wąwozu, w którym ukryli się jego rodacy i Capa, i to tłumaczy niski kąt, z którego to zdjęcie zostało zrobione. Whelan pisze:
Domagać się poznania czy to ujęcie faktycznie ukazuje człowieka w momencie trafienia przez pocisk, jest zarówno patologiczne jak i trywialne, bowiem wielkość fotografii ostatecznie zawiera się w jej symbolicznych implikacjach, nie zaś w dosłownej precyzji, która miałaby cechować raport o śmierci określonego człowieka, bo fotografia nim nie jest.
To może być prawda, ale Whelan jest nieco obłudny. Czyniąc starania, by ocalić reputację Capy, oczywiście rozumie, że w tym powszechnym klimacie niepewności wokół wiarygodności zdjęcia, powinniśmy móc zaufać najbardziej ikonicznej wojennej fotografii.