9 lip

Nauczyć i przekonać

Agencje rządowe w europejskich i amerykańskich demokracjach używały, postrzeganej jako wiarygodnej fotografii dokumentalnej – również w filmie – do edukowania i przekonywania obywateli. Termin „dokumentalny” został ukuty, jest to powszechne przekonanie, przez szkockiego filmowca Johna Griersona, wpływową postać ruchu dokumentalnego po dwóch stronach Atlantyku. Grierson miał kalwińskie korzenie, podobnie jak inny Szkot, wierzący w edukację mas poprzez media – John Reith, pierwszy dyrektor generalny BBC. Ich idee znalazły swój odpowiednik w Rosveltowskim New Deal w USA. Jak Grierson sam określił słowo dokumentalny oznaczało: „selektywną dramatyzację faktów pod kątem ich konsekwencji dla człowieka i dalej, jako środek edukacji naszej generacji leżący w naturze współczesnego świata oraz jego implikacje dla państwa obywatelskiego.”

     Totalitarne państwa lat 30. – szczególnie Rosja, Niemcy, Włochy – posługiwały się dokumentem w celach propagandowych. Oczywiście, propaganda była rozpoznawalna jako zjawisko ściśle związane z systemem totalitarnym, ale zasadniczo różnica jest niewielka pomiędzy tym jak wykorzystywany był dokument przez totalitaryzmy i tym jak się nim posługiwano w krajach demokratycznych. Jednakże, by uniknąć skojarzeń z socjalizmem, amerykańskie przedsięwzięcia zawsze były nazywane „dokumentalnymi” lub „publicystycznymi”.

     Najbardziej znane rządowe badania dokumentalne lat 30. zostały zorganizowane w Stanach  Zjednoczonych przez Roya Strykera, jako część programu New Deal. Były przeprowadzone przez fotograficzną jednostkę Ressetlement Administration, wkrótce nazywaną Farm Security Administration CSFA/ organizację utworzoną w celu przesiedlenia farmerów w trudnej sytuacji związanej z bytem i pracą. Stryker zatrudnił około 20 najlepszych amerykańskich fotografów, jak Wolker Evans i Dorothea Lange, nie tylko w celu dokumentowania pracy agencji, ale by rejestrować życie małych miast najbardziej dotkniętych wielkim kryzysem. Pomiędzy 1935 i 42, powstało wiele tysięcy fotografii, tworzących bezcenny, biorąc pod uwagę cele /obiektywizm/ agencji, beznamiętny obraz wielkiego kryzysu. Evans zrobił kilka swoich najlepszych fotografii, pracując dla agencji, podobnie jak Dorothea Lang. Jedna z najsłynniejszych fotografii, ikon tej kolekcji z 35 r. Migrant Mother, jest właśnie jej dziełem.

     Prace fotografów FSA były powszechnie dostępne dla wszystkich publicystów chcących je wykorzystać. Oczywiście było to czynione, by przekonać społeczeństwo o sensowności powołania agencji, o jej celowości i żywotności, ale przewrotna natura fotograficznej rejestracji, jest taka, że nawet najbardziej bliskie faktom fotografie dokumentalne, ich znaczenie, mogą być drastycznie zmienione poprzez kontekst, tekst komentarza lub choćby zestawienie ich z innymi fotografiami. Kilka z fotografii FSA okazało się paskudnie wykorzystanych przez antysemicką niemiecką propagandę w książce USA-NAGA z1943, w której nadano fotografiom znaczenie przeciwne do tego, jakie przypisał im artysta, gdy je robił.

     Oczywiście, wielkie dokumentalne badania agencji rządowych mogły być w swej wymowie łagodne lub antagonizujące, w zależności od politycznego punktu widzenia osoby oceniającej i takie wykorzystanie fotografii jest stare jak samo medium. Nawet badania takie jak te FFSA muszą być postrzegane, jako środek kontroli społecznej. I taki projekt jak sławne Street Life in London Thompsona /1877-78/ na przykład, było uważane za pierwszą wielką pracę o charakterze socjalno-dokumentalnym, która świadczyła o trosce o biednych, miała walor spojrzenia z innej perspektywy. Rzeczywiście, Thompson fotografował etnograficzne „typy” w Chinach w znacznej mierze w ten sam sposób. I powinno się podkreślić, że spojrzenie Thompsona było znacznie bardziej współczujące i zaangażowane, niż innych podobnych mu w XIX w, a stało się prekursorskie dla takich projektów jak Man in the Twentieth Century Augusta Sandersa.

Ale szkodliwe badania nie skończyły się w XIX w. Nazistowska propaganda wykorzystywała każdy aspekt 19-wiecznej pseudo-nauki, by dowieść, że Żydzi i inni na ich liście nienawiści, byli gorszymi istotami ludzkimi. Więc czujemy się trochę nieswojo, gdy mowa o projekcie takim jak Facies Dolorosa /1934/ wykonanym przez wybitnego niemieckiego diagnostę dr  Hansa Kiliana. Jego fotografie ciężko chorych pacjentów miały swe przeznaczenie, jako narzędzia diagnozy, ale retoryczna ich wymowa budzi w nas mieszane uczucia.

Foto: Dr Hugh Welch Diamond /English, 1809-86/; Seated Woman with Bird, c. 1855; Albumen silver print

Dr Hough Diamond miał główny udział w założeniu Towarzystwa Fotograficznego /później Królewskiego Towarzystwa Fotograficznego/ w  latach 50. XIX w i był wydawcą magazynu tego Towarzystwa, The Photographic Journal. Był także lekarzem i subskrybował wątpliwej natury naukowej „sceny” fizjonomii, obrazujących pogląd, że twarz to zwierciadło duszy – a dalekosiężne konkluzje, dobre czy złe – były wyciągane na podstawie pobieżnych obserwacji.

   W 1848 r. dr Diamond został inspektorem departamentu kobiecego Surrey Country Lunatic Asylum i rozpoczął systematyczne badanie swoich pacjentek. Jego poprzednik zlecił grawerowane portrety, ale Diamond wierzący, że fotografia była dokładniejszą metodą rejestrowania wyglądu, dla ich osobistych rejestracji, jak również jako, pomoc w diagnozie i terapii.

   Fotografię pacjentki tulącej nieżywego ptaka zrobił około 1855 r. To jego najbardziej znane zdjęcie, ponieważ dla nowoczesnego oka ptak oznacza tajemnicę, nawet nadaje mu surrealistyczną aurę, a to jest zasadniczo zwykła dokumentująca fotografia. Ubrana w słomkowy kapelusz, koc otulający ramionach, kobieta patrzy nic nie rozumiejącym wzrokiem w stronę kamery, piastując w ramionach, jak dziecko, martwego ptaka, choć to zapewne freudowska interpretacja. Fotografia prowokuje pytania. Czy kobieta opłakuje śmierć ptaka i czy, aby nie ona była przyczyną tej śmierci? Czy ptak jest surogatem dziecka?

   Nie znamy diagnozy dolegliwości kobiety i czy to zdjęcie – lub jakiekolwiek inne jego fotografie – pomogły autorowi. Diamond ogłosił sukces swoich fotografii, opublikował rozprawę naukową. On the Application of Photography to the Physionomy and Mental Phenomena of Insanity /1856/ , ale to mało prawdopodobne. Możemy stwierdzić z uzasadnioną pewnością, że Seated Woman with Bird nie przedstawia się zbyt wiarygodnie, jako narzędzie diagnozy tamtych czasów, ale dzisiaj rezonuje z całą mocą jako dzieło sztuki.

Facies Dolorosa dr Hansa Killiana prezentuje fotografie ciężko chorych pacjentów w szpitalu. Rzekomym celem książki był zamiar stworzenia wizualnego zapisu dla medycznej diagnostyki. Ale Killian pracował podczas ery nazistowskiej i powinny paść pytania zarówno w kwestii ich rzeczywistej przydatności i nieco mylących komunikatów, wynikających z samych fotografii.

Foto: Dr Hans Killian /German/ Inoperable Canser in an Old Man Early Sacroma of the with Possible Secondary Cancer

Killian robił swoje fotografie z bliska, oraz z boku, tak jakby odwiedzał swojego przyjaciela siedząc przy jego łóżku. Starannie oświetlone, nienagannie skomponowane i zreprodukowane w pięknej, miękkiej grawiurze zdjęcia, były bardziej estetyczne niż normalna, o charakterze medycznym, fotografia. Ale też równoważą wszelkie poczucie empatii, jakie mogłyby wywoływać, dominuje chłód. Zdjęcia są bezlitośnie obiektywne, takie jaka powinna być fotografia o charakterze dokumentacji medycznej, a to stanowi alternatywę, która czyni je przekonującymi i złowieszczymi.

Jeśli ta dziwna równowaga subiektywnego z obiektywnym jest niepokojąca,  to musi być brana pod uwagę era nazistowskiej ideologii. Tak jak dokonania dr Diamonda, te są mocno osadzone w XIX-wiecznej tradycji społecznej kontroli przy empirycznej obserwacji i fotograficznej klasyfikacji. Naziści mieli przekonanie, że tendencje kryminalne i niższość rasy mogły być wykryte poprzez obserwację i porównania fizjonomii, wszystko to w celu uzasadnienia praktyk ludobójstwa.

Dr Killian naturalnie praktykował za aprobatą faszystów i uważa się, że był członkiem nazistowskiej partii. Ale nawet pomijając korzyści wynikające z perspektywy czasu, zdjęcia te i ich zderzenia, są niepokojące. Biorąc pod uwagę późniejszą historię nazistów, aspekt ten staje się bardziej dominujący, aczkolwiek ktoś mógłby postawić zarzucić wielokrotnych wznowień tej książki, kilku z nich już po 1945r.

    

Foto: John Thompson /Scotisch/; The Crawler Woodburytrpe; From Street Life in London 1877-78

Książka Johna Thomsona Street Life in London, wydana po raz pierwszy w 12-miesięcznych edycjach, z oryginalnych odbitek węglowych, była prekursorką gatunku społeczno-dokumentalnego, choć niektórzy uważają, że zdjęcia Thompsona budzą wątpliwości w sensie dokumentu społecznego, ponieważ były aranżowane i zrobione z popularnym dziennikarskim podejściem.

One także prezentowały fotografa przedstawiciela klasy średniej, fotografującego klasy niższe, ale to było cechą wspólną wiktoriańskiej fotografii. Thompson nauczył się radzić sobie z „typami” spoza własnego środowiska kulturowego, kiedy fotografował w Chinach, gdzie zastosował podobne antropologiczne techniki, mając do czynienia raczej z „typami” niż z indywidualnościami. Gdy zajął się rejestracją życia na ulicach Londynu był do tego przygotowany.

Thompson pracował także pomiędzy ugruntowaną tradycją popularnej ilustracji, The Small Trades or Cries of London, nie tylko transponując je w sensie kategorii fotograficznej, ale ze znakomitym efektem ją stosując. Uwiecznił kilka złożonych zespołów postaci londyńskiej ulicy, które mogą być fotografowane w stylu „reżyserskim”, a mimo to zachowują bezpośredniość, która czyni je świeżymi nawet dzisiaj.  Street Life in London nie było wyłącznie nieco lubieżnym obrazem egzotycznej biedy serwowanym czytelnikom klasy średniej. Zaopatrzony był w żywy, życzliwy, reformatorski w intencji, tekst autorstwa dziennikarza Adolphe’a Smitha.

Jeżeli jedno zdjęcie może reprezentować tę książkę i jej istotę, to jest to właśnie ta praca. Tutaj Thompson chociaż raz wznosi się ponad kategorię „typu”. W sposób całkowicie nowoczesny i zaangażowany traktuje temat bohatera bardzo indywidualnie. Była to robotnica, starsza kobieta, jak głosił tekst Smitha., tak poniżona przez występek i nędzę, że nie miała nawet siły prosić o jałmużnę. Zarówno obraz jak i tekst zostały skonstruowane tak, by pozyskać naszą sympatię, ale też zapisały się jako wspaniały przykład prac Thompsona i obecności w nich śladów nurtu społeczno-dokumentalnego.

Foto Dorothea Lange /American, 1895-1965/; Migrant Mother, Nipomo, California 1936; Gelatin silver print

Migrant Mother Dorothea’y Lange jest najsłynniejszym zdjęciem ze wszystkich zrobionych przez Farm Security Administration, fotograficzny związek założony przez Roya Strykera. Lange była najbardziej politycznie zaangażowana w grupie FSA, ale też najbardziej empatyczna.

Fotgrafowała exodus zubożałych farmerów z obszarów pustynnych „Dustbowl” Oklahomy do Kalifornii, epizod z amerykańskiej historii sportretowanej w pamiętnych Gronach Gniewu Johna Steinbecka /1939/. Ze swoim mężem, socjologiem Poulem Schusterem Taylor, Lange stworzyła  An American Exodus /1939/, którym opowiedziała podobną historię. Powołanie się na tę książkę jest istotne, ponieważ Migrant Mother nie została włączona do niej. Lange sądziła, że fotografia ta była zbyt poruszająca, że mogła być postrzegana jako akt o charakterze propagandowym. Dla niej dokument był sprawą dużej wagi i trzeźwym biznesem, socjologia z kamerą. Czuła, że była orędownikiem prawdy, a nie wyrazicielem własnych emocji.

 Migrant Mother zostało zrobione podczas ulewy, która jej towarzyszyła  w czasie podróży do domu w San Francisco. Minęła napis Pea-Pickers Camp /obóz zbieraczy zielonego groszku/; przejechała następne 20 mil, zanim impuls zmusił ją do zawrócenia i odwiedzenia tego miejsca. Ujrzała przemokniętą, głodną matkę Florence Owens Tthompson, w wieku 32 lat, siedzącą pod prowizorycznych zadaszeniem.

Lange zrobiła 6 zdjęć, podchodząc coraz bliżej, aż do momentu ujęcia w kadrze wyłącznie twarzy i ramiom kobiety oraz dwójki dzieci, odwracających twarze od obiektywu. Miała rację, że zachowała ostrożność w związku z tą fotografią. Jej wymowa jest tak potężna, że zdjęcie zaczęło żyć swoim własnym życiem, wykraczając poza znaczenie zawarte w nim samym, poszerzając je o to, co dla patrzącego ono w istocie znaczyło. Nie świadczy to o tym, że jest coś nieprawdziwego w tej fotografii, ale są tacy, którzy dowodzą, że nawet kreowanie znaczenia w obrazach dokumentalnych jest sztuką – a Lange była w tym biegła.