Przenosząc tam oglądającego
Carleton Watkins jest jednym z wielkich amerykańskich fotografów pejzażu XIX w, a także bliskim doskonałości przykładem praktyk fotograficznych pierwszych 4 dekad istnienia dziedziny fotografii. Jego praca różni się od naturalnych pejzaży, robionych przez zdobywców medali w związku z międzynarodowymi wystawami fotografii artystycznej i jest pracą na rzecz dokumentacji działań na rzecz rolnictwa, kompanii górniczych i kolejowych, zmieniających oblicze pejzażu Zachodu.
Ze wszystkich najwybitniejszych XIX-wiecznych fotografii pejzażu, zdjęcia Watkinsa wydają się być w największym stopniu zawieszone pomiędzy dokumentem a sztuką. Istotnie, nie wydaje się, by istniały dla niego wszelkie rozróżnienia między sztuką i nauką. Najprawdopodobniej nigdy nie czynił starań, by swoje fotografie uczynić malowniczymi, ale też nie wykonywał wysiłku, by malowniczości unikać. Zawsze jego celem było prezentowanie swojego tematu tak klarownie, jak to tylko możliwe. To właśnie było dla niego sztuką robienia fotografii. Przejrzystość była myślą przewodnią, wiarygodność jego celem.
Joel Snyder napisał co następuje o XIX-wiecznej amerykańskiej fotografii, ale możliwe, że powiedział to szczególnie w odniesieniu do prac Watkinsa:
Dokładność jest identyfikowana z drobnymi szczegółami, obiektywizm z dystansem, sztuka z kunsztem, dokument z transkrypcją, zainteresowanie z obowiązkiem dobrego obywatela, a nie z jakimiś wewnętrznymi jakościami obrazu.
To zdjęcie, linii kolejowej nieopodal Cope Horn, Washington, zrobione od strony Oregonu Columbia River, ilustruje jak perfekcyjnie i elegancko, najlepiej jak potrafił, Watkins równoważył dokument z formą. Posadowił kamerę skierowaną prosto w dół na tory kolejowe, zyskując obraz środka, wokół którego wszystko może się obracać w perfekcyjnej równowadze, od złowieszczego skalnego urwiska po prawej, do płaskiej przestrzeni, która ginie po lewej stronie. To zarówno sugestywny obraz otwarcia na zachód, jak i doskonały przykład kompozycji fotografii.
PRZENOSZĄC TAM OGLĄDAJĄCEGO
Istnieją trzy fundamentalne tematy – ludzie, rzeczy i miejsca. Amerykański fotograf Lee Friedlander stwierdził kiedyś, że był zainteresowany „ludźmi i rzeczami ludzi”, a dążył do wyrażenia tych fascynacji w opisach miejsc. Friedlander jest notorycznie wstrzemięźliwym mówcą. Kiedyś, gdy wygłaszał wykład w Graz, /Austria/, kiedy pokazywał slide po slidzie z kolekcji swoich prac, jedyną informacją, którą chciał zaryzykować, była ta dotycząca miejsca, w którym zdjęcie było wykonane. Ostatecznie jeden ze słuchaczy wykładu nie wytrzymał dłużej i zapytał dlaczego było konieczne określenie nazw miejsc, w których robione były zdjęcia. Lakoniczny Friedlander pomyślał kilka sekund, zanim odpowiedział, że: gdyby nie był w tych szczególnych miejscach, nie mógłby zrobić tych szczególnych zdjęć.
Prosta odpowiedź, prawdopodobnie w zamierzeniu sardoniczna, to stwierdzenie fundamentalnej prawdy o fotografii. Fotografia robiona jest przez fotografa stojącego w szczególnym miejscu, w szczególnym czasie. Wszystko inne wynika głównie z faktu, że podstawową przyczyną, dla której fotografowie robią zdjęcia miejsc, jest zamiar przeniesienia tam ze sobą oglądającego. Dotyczy to zarówno takich fotografów artystów jak Friedlander, jak i fotografów pocztówek i amatorów zdjęć migawkowych.
Jak widzieliśmy, od samych początków fotografii aparaty były używane, by przenosić oglądających zdjęcia, do najbliższego miasta lub na koniec świata. Najpierw, fotografowie z Wielkiej Brytanii i Francji – dwóch krajów, gdzie to medium zostało wynalezione, krajów, które skolonizowały prawie cały świat – przemierzali kraje, którymi zwłądnęli, by sfotografować ludzi, rzeczy, miejsca i wysłać je z powrotem do domu. Wiele z tych fotografii, zwłaszcza tych przedstawiających wspaniałości pejzażu i zabytki, było przeznaczonych do publicznej konsumpcji, ale inne docelowo lądowały w archiwach uczonych i specjalistów, którzy ślęczeli nad nimi, wydobywając z nich wszystkie przydatne informacje, które w sobie te zdjęcia zawierały.
Początki fotografii zbiegły się z początkami masowej turystyki – tak bardzo, że trudno jest rozstrzygnąć, który z nich był pierwotnym bodźcem. Ale gdziekolwiek ludzie podróżowali, mogli nabyć fotografię, która przypomniała im to doświadczenie. W Anglii Francis Frith, który ostatecznie założył jeden z najbardziej udanych fotograficznych biznesów, dostarczając topograficzne obrazy i zatrudniając wielu fotografów, rozpoczął najpierw sam w połowie lat 50 XIX w., osobiście podejmując trzy wyprawy do Egiptu i do Ziemi Świętej. I w 1865 r. Thomas Cook – człowiek z Derbyshire jak Frith – zaaranżował pierwszą ze swoich znanych tras na Środkowy Wschodu, rejs po Nilu.
Cztery lata wcześniej zaczęto dokumentować fotograficznie pierwszą wojnę – American Civil War w 1866 r. George Barnard opublikował książkę dokumentującą kampanię Shermana Unionistów z 1864 r. w Georgii i Karolinie. W większości książka prezentuje miejsca – miejsca takie a takie, bitwy, punkty, gdzie generał taki a taki padł. To nie do końca była wielka wojenna fotografia, raczej pierwszy wielki zbiór fotografii pejzażowej, a obszar prezentowany przez Barnarda jest zorany i pokryty bliznami nie tylko przez bitwę, ale też prace inżynieryjne, które umożliwiały przemieszczanie się ludzi i sprzętu.
Kiedy wojna się skończyła, wielu wojennych fotografów, jak Andrew Joseph Russell i Timothy O’Sullivan fotografowało także postępy w budowie kolei w kierunku Oceanu Spokojnego lub dołączało do ekspedycji wysyłanych do zbadania i opracowania map wielkich, niezbadanych terytoriów na zachodzie dorzecza Misssouri-Mississippi. O’Sullivan fotografował dla kilku ekspedycji US War Department na Zachód, tworząc fotograficzną dokumentację, która mogłaby pomóc odkryć, jak może być wykorzystany ten region dla zysków, i jednocześnie inwestując je w wiarygodne przemyślenia nad naturą i miejscem w niej człowieka. Miał oko i jego surowe fotografie słusznie są uważane za jedne z najciekawszych wczesnych fotografii pejzażu. Są zarówno budzącymi wątpliwości dokumentami, jak i urzekającymi zdjęciami, znacznie bardziej osobistymi, niż ich beznamiętny wygląd i wymowa sugerują. Ambiwalencja pomiędzy sztuką i nauką była zawsze obecna w pracach O’Sullivana, tak jak to miało miejsce w przypadku zdjęć Carletona Watkinsa. Watkins może być uznawany za amerykański ekwiwalent Rogera Fentona lub Gustava Le Graya, z tym, że jego praca miała u podstaw podobny wielki rozmach, w użyciu wielkich szklanych płyt i drogi przebytej od sztuki do komercji. Zdobywał medale na międzynarodowych fotograficznych wystawach, za swoje zdjęcia Yosemite Valley zrobione w 1816 r. – zdjęcia, które były pomocne w zdobyciu dla Yosemite rangi pierwszego parku narodowego USA, w 1864 r. Ale fotografie, które zrobił dla linii kolejowych, czy dla kompanii górniczych, były znacznie bardziej proste, bez malarskich fanaberii, i zasadniczo fotografia miejsc w XIX w. miała jednak aspekt pragmatyczny.
Album/książka Photographic Views of Sherman`s Campaign George’a Barnarda nie jest wyłącznie jednym z wielkich wczesnych albumów fotografii wojennej. Ale jest również jednym z wielkich albumów fotografii pejzażu XIX w. Barnard stworzył wiele z tych zdjęć po zakończeniu brutalnej kampanii Shermana i album ten przedstawia krajobraz Ameryki spustoszony przez bitwy i zmieniony przez logistykę militarnego natarcia.
Fotografie należą do 4 kategorii: obrazów topograficznych, krajobrazu wokół marszruty armii Shermana, miejsc, gdzie toczyły się poważne walki, widoków wojskowych inżynieryjnych prac i obrazów wojennych dewastacji miast.
Wiele z najbardziej znanych zdjęć powstało w okolicach Atlanty – fotografie dostrzeżone zostały przez producentów hollywoodzkich epickiej opowieści z 1939 r. Przeminęło z wiatrem. Barnard zrobił sekwencje rebelianckich fortyfikacji, którym nie udało się obronić miasta, i ta fotografia precyzyjnie uwypukla najistotniejsze punkty jego wizji. Był znakomitym aranżerem kompleksowych scen, zawsze bardziej w manierze fotograficznej, niż malarskiej, którą charakteryzuje mocne uwzględnienie tonacji i faktury.
Aczkolwiek był również zainteresowany kunsztem artystycznym swojej fotografii, wzoruje się na wspólnych motywach w sztuce krajobrazu, takich jak woda czy chmury. W około 1/3 zdjęć albumu Barnard dodaje chmury w manierze fotografa sztuki Gustava Le Graya, „wdrukowując” je z innych negatywów. Tutaj są nieco nieprzekonujące, ale dla Barnarda było ważne, by połączyć ze sobą walor dokumentalny fotografii z artystycznym. To przyczyniło się do wzrostu popytu na jego prace.
Jak napisał krytyk Keith Davis, książka Barnarda była przedsięwzięciem historycznym i komercyjnym, kompleksowym i głęboko reflektującym aspekt dokumentalny i estetyczny, ponad pejzażowym i wojennym.